Top

Na początku miało to być pięć miejsc, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie zamknąć się w tak niewielkiej liczbie i stanęło na siódemce. Kilka dni później dopisałam jeszcze trzy dodatkowe pozycje. Kolejność nie ma znaczenia.   Zapraszam was na moje zestawienie.

1. Lizbona, Portugalia

Kocham Lizbonę. Pomimo mojego ogromnego pecha przez pierwszy miesiąc mieszkania tam i bardzo wielu nieprzyjemności jakie mnie spotkały. Moim zdaniem to najlepsza stolica europejska. Niewielka, niedroga, blisko oceanu, z dobrym klimatem, najlepszymi owocami morza i fajnymi wydarzeniami kulturowymi. Do tego moje ukochane azulejo na każdym budynku. Czego chcieć więcej? 

2. Azory

To zaczarowane miejsce i jedyne takie magiczne w Europie. Krajobraz jest cudowny, a co mnie najbardziej urzekło to brak turystów i większa ilość krów niż ludzi. Kocham krowy. Serio.

3. Kambodża

Moim zdaniem jedno z najlepszych miejsc w Azji to Wietnam i Kambodża i trudno było mi się zdecydować, które bardziej przypadło mi do gustu, ale ostatecznie zdecydowałam się na ten drugi kraj z uwagi na jego cudownych mieszkańców. Wietnam wygrywa pod względami kulinarnymi, ale krajobrazy, ludzie i otoczenie bardziej odpowiadały mi w Kambodży, zwłaszcza w nieturystycznych rejonach takich jak Mondulkiri, Kep. Czułam się tak bardzo zrelaksowana, w zgodzie z naturą, nie jak biały człowiek, który w wielu rejonach Wietnamu traktowany jest jak bankomat. Podobało mi się również to, jak traktują zwierzęta, to jacy są spokojni, opanowani i przyjaźnie nastawieni dla innych. Moim zdaniem Kambodża to najbardziej autentyczne miejsce w Azji. Jej krajobrazy i wyspy są cudowne, a co najważniejsze nie do końca odkryte dzięki czemu nie są zepsute przez masową turystykę.
Lubię ten kraj jako całość i nie byłabym w stanie wyodrębnić jednego konkretnego miejsca lub elementu, które najbardziej mi się spodobało.  

4. SaPa, Wietnam

Tarasy ryżowe są jednym z moich ulubionych (naturalnych? przyrodniczych?) miejsc w Azji. Czułam tam taki spokój w zgodzie z naturą. W SaPie spędziłyśmy 4 dni i postanowiłyśmy skorzystać z formy zakwaterowania zwanej „home stay”, która polegała na trekkingu w ryżu od 10 do 15 km dziennie, a następnie na spaniu codziennie u innej lokalnej rodziny, z którą wieczorami lepiłyśmy sajgonki i uczyłyśmy się przygotowywania wietnamskich potraw.  

5. Maroko

O Maroko mogłabym opowiadać godzinami. Już pomijając fakt, że kocham ten kraj za kolory, plaże, przyprawy, Mediny, tajin, pustynię na której doświadczyłam najwspanialszej ciszy i odpoczynku umysłu czy nocy pod gwiazdami, to.. zderzyłam się tam z największym szokiem kulturowym w życiu, który zmienił mój światopogląd. Spaliśmy wtedy na couchsurfingu u chłopaka w Marrakeshu, który spontanicznie postanowił zabrać nas do swojego rodzinnego domu, znajdującego się 400 km na południe. Spaliśmy tam w 30 czy 40 osób z wielodzietną rodziną. To jak zostaliśmy tam przyjęci i potraktowani przez tych ludzi, którzy nie mieli prawie nic, nie znali nas, ale traktowali nas jak rodzinę. Nie jak turystów. Nie jak kogoś innego, dziwnego, obcego, tylko równych sobie.  Wielokrotnie próbowałam napisać coś na ten temat, ale nie wiem jak.. Zobaczyłam tam, że ludzie żyją w spokoju, bez Internetu, telewizji, social media, korpo, kredytów na apartamenty, najnowszych telefonów, samochodów, a odniosłam wrażenie, że są bardziej szczęśliwi niż niejeden mój znajomy. Możecie powiedzieć, że żyją w nieświadomości. Możliwe, ale czy tak nie jest lepiej?  

6. Kraj Basków, Hiszpania

Uwielbiam za pinchos, szczerość i różnorodność mieszkańców oraz przepiękne zielone krajobrazy. Nigdy nie pomyślałabym, że jakikolwiek rejon Hiszpanii może tak wyglądać, bo zawsze ten kraj kojarzył mi się z palmami i piaszczystymi plażami.   Baskowie są dużo bardziej stonowani niż Andaluzyjczycy, słuchają dobrej muzyki, mają inne obyczaje. To była moja pierwsza w życiu podróż solo, w czasie której udało mi się odnaleźć spokój i harmonię.  

Pinchos

7. Lago di Garda, Włochy

We Włoszech studiowałam w związku z tym udało mi się je zwiedzić wzdłuż i wszerz. Jednak jezioro w otoczeniu gór jest moim ulubionym miejscem. Pamiętam jak w wieku 20 lat wyjechałam na wakacyjny kurs włoskiego do Verony i nie bardzo wiedziałam co tam robić w upalne weekendy bez dostępu do zbiornika wodnego. Pewnego dnia ktoś polecił mi, żebym pojechała nad Gardę. To była miłość od pierwszego wejrzenia.   W Italii lubię też Neapol za to, że jest państwem w państwie i jest najabardziej autentycznym (i szalonym) miejscem w całych Włoszech. Lubię go za niepowtarzalną kuchnię, pizzę, ludzi i pranie wiszące na każdej mniejszej uliczce.

8. San Diego, USA

Nie będę ukrywała, że USA nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Zwłaszcza miasta, które (moim zdaniem) wyglądają tak samo – NYC, Chicago, Miami, Los Angeles. Jednak w San Diego czułam się bardzo dobrze i zamiast 3 dni zostałam prawie tydzień. Miałam wrażenie, że jest tam więcej Meksykanów niż Amerykanów, których uwielbiam.   Czemu tak mi się tam podobało? Nie wiem, ale czułam się tam wspaniale, jadłam najpyszniejsze meksykańskie jedzenie w moim życiu, zwiedziłam starówkę w stylu amiszowo-teksańskim, która wyglądała jak z prawdziwych filmów amerykańskich z mojego dzieciństwa, chodziłam na plaże na których wylegiwały się dzikie foki spontanicznie wypływające z wody i opalające się na piasku obok ludzi.  Bardzo podobało mi się też to, że nie było tam zbyt wielu turystów.

9. Grand Canyon, Arizona, USA

Tutaj chyba nie potrzeba wyjaśnień. Kto był ten wie. Robi to niesamowite wrażenie na człowieku i aż trudno mi coś więcej na ten temat opisać, bo ten widok mnie onieśmielił. Nie ukrywam, że byłam już trochę zmęczona USA po ponad 3 tygodniach zwiedzania miast i tu nagle taka petarda!

10. Amsterdam, Holandia

Nie wiem za co tak bardzo lubię Amsterdam, ale jest w tym mieście coś szalonego. Jak pojechałam tam pierwszy raz to byłam onieśmielona – legalna marihuana, Red Light District, z którego aż wstyd się przyznać, ale nie chciałam wychodzić i co wieczór wracałam. To zabawne, bo byłam tam z 5 Hiszpanami (facetami) i 2 Francuzkami i chłopaki nie rozumieli czemu ciągle odwiedzamy to miejsce. Było mi okropnie żal tych kobiet, ale ta dzielnica ma w sobie coś z buntownika i przyciągała mnie jak magnes. Wszystko co od lat jest u nas zakazane – tam jest na porządku dziennym. Prostytucja, narkotyki. Może to dziwne, ale czułam się trochę jak w innej rzeczywistości. Co bardzo mi się podoba to poruszanie się przez ogromną liczbę obywateli na rowerach oraz przepiękna architektura, kanały, mosty. To miasto ma jedyny w swoim rodzaju klimat.    

A jakie są wasze ulubione miejsca?

Komentarze:

  • 20 lipca 2018

    Bardzo ciekawe miejsca, piekne widoki. Ja puki co nie podróżowalam za duzo, mieszkam w Norwegii i jak na razie to moje miejsce nr 1 jesli chodzi o widoki i kulturę. Jedzenie nie jest moim ulubionym, ale to dlatego ze nie lubię ryb. Świetny post i bardzo ciekawy!

    Odpowiedz...
  • 18 września 2018

    piękne zdjęcia! idzie lajk 😉

    Odpowiedz...
  • 19 września 2018

    Zachęcam do dalszych podróży. Ja marzę o Norwegii, akurat tam jeszcze nigdy nie byłam. Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie. 😉

    Odpowiedz...
  • 19 września 2018

    Dziękuję bardzo i pozdrawiam. 😉

    Odpowiedz...
  • Anonimowy

    28 listopada 2018

    Wrocław, Brugia, Bali (wodospady), Nessebyr, Helsinki i Bieszczady 🙂 voyaga.pl

    Odpowiedz...
  • Agnieszka

    25 listopada 2019

    chętnie bym coś więcej poczytała o Twoich doświadczeniach z kraju Basków, baardzo interesujący, piękny region 🙂

    Odpowiedz...
  • Aga

    2 stycznia 2020

    Ja mam pytanie trochę nie na temat. Czy polecasz jakieś ubezpieczenie turystyczne? Wybieramy się na Sri lankę i stwierdziłam, że warto zapytać bardziej wprawionych podróżników 😉 W ciągu roku pewnie wlecą kolejne podróże więc może masz do polecenia jakieś ubezpieczenie roczne?

    Odpowiedz...

napisz komentarz