Top

Jak już kiedyś wspominałam – nie za bardzo lubię latać i można powiedzieć, że jest to jedna z moich większych fobii (zaraz za myszami i szczurami). Prawie zawsze widzę znaki, przepowiadające o katastrofie i żegnam się ze światem. Samolotem podróżowałam już ponad 100 razy i za każdym razem jest podobny schemat. Zdarzyło się może z całe 6 razy, że o mój los się nie obawiałam, ale byłam wtedy pod wpływem alkoholu.. lub na kacu. Raz lecąc z Pisy do Amsterdamu, nie spałam od 40h (pomijając szybką drzemkę w powietrzu na lotnisku) i byłam już tak zmęczona, że nie do końca byłam świadoma tego co się dzieje i nawet podobał mi się wtedy lot.   Jak już wiecie (albo i nie) z moich poprzednich wpisów – pecha przyciągam jak magnes. Powinnam nazywać się Magdalena (Przypał) Staszewska, ale dobra, przejdźmy już do tematu głównego.

Najgorsze loty mojego życia (kolejność nie ma znaczenia):

1. Paryż – Genova

Przy starcie samolot zaczął się rozpędzać i w momencie oderwania od ziemi.. gwałtownie się zatrzymał. Nie dostaliśmy pozwolenia na lot.

2. Lizbona – Madera

Samolot wylądował, nie minęło 5 sekund i znowu poderwał się do lotu i ponowił manewr. (Pilot chyba źle wylądował i nie zdążyłby wyhamować na pasie.)

3. Lizbona – Warszawa

Zdołałam zauważyć, że loty na tej trasie nie należą do najprzyjemniejszych. Szczególnie zapadł mi w pamięci jeden, kiedy to wracałam z moją koleżanką do domu na święta. Ala zamówiła zupkę chińską, która wylała się na nią w skutek średnich w stronę silnych turbulencji. Załoga siedziała 80% lotu przypięta pasami do swoich miejsc. Pilot powiedział nam jaki silny jest wiatr i Alicja, która pochodzi z Trójmiasta powiedziała, że tam przy takiej prędkości w Gdyni.. urywa dachy.

4. Genova – Sardegna

Studiowałam wtedy we Włoszech i w związku z tanimi biletami wybrałam się z koleżanką z Meksyku na kilkudniową wycieczkę na wyspę. Leciała też z nami zielona szkoła z młodzieżą w wieku gimnazjalnym. Był tak silny wiatr, że samolotem trzęsło na lewo i prawo i mieliśmy problem z wylądowaniem. Pozostali pasażerowie, a zwłaszcza wcześniej wspomniani uczniowie, krzyczeli jak szaleni.

5. Signapur – Bali

Rozpętała się dość duża burza – piroruny błyskały jak oszalałe, przez 30 min od startu załoga siedziała zapięta – Chinka, siedząca na prawo ode mnie mnie prawie straciła przytomność, a Aissa (moja przyjaciółka z Francji) wmawiała nam, że to światła samolotu tak błyszczą…

6. NYC – Chicago

Trzeba wiedzieć, że w USA są bardzo duże lotniska (takie jak 10x Chopin). Koleżanka poszła do toalety (pozdrawiam Cię Maja), a ja czekałam na nią przed, minęło 5,10 minut i jej nie ma. Szukam i szukam. Nic. Nagle dzwoni, że ona już w samolocie.. Podbiegłam pod gate i patrzę, a tam rękaw zamknięty, zaczęłam otwierać drzwi, po sekundzie przybiegła ochrona z jakaś Panią z obsługi. Samolot już kołował. Dramat. Na szczęście były to AA (American Airlines) i na lotnisku znajdował się ich specjalny telefon – zadzwoniłam i za 3 h miałam lot do NYC przez Boston. Oczywiście, za darmo. (tak wiem, że w Europie byłoby to niemożliwe)

7. Warszawa – Madryt

Leciałam wtedy na Sylwestra. Samolot spóźniał się już 2 h. Od koleżanki pracującej na lotnisku dowiedziałam się, że ktoś miał zawał na pokładzie i musieli lądować awaryjnie w kraju, nad którego przestrzenią powietrzną miało to miejsce. Na miejsce doleciałam po 23 i o mało co Nowego Roku nie spędziłam w powietrzu.   * W ramach ciekawostki powiem Wam, że często zdarzają się zgony podczas rejsu lub potrzebna interwencja lekarska. Główną przyczyną jest zakrzepica. Jednak ze zgonem NIE ląduje się awaryjnie, tylko samolot leci do portu docelowego, a zmarłego usadza się w łazience lub w klasie busisness – awaryjnie ląduje samolot tylko wtedy, kiedy ma miejsce zagrożenie życia i potrzebna jest pomoc, a pasażer jeszcze żyje.

8. Barcelona – Warszawa

Po wejściu do samolotu okazało się, że są małe problemy z silnikiem i czekamy na inżynierów. Po 2 h podczas, których siedzieliśmy w środku maszyny i nie poczęstowano nas niczym do picia ani do jedzenia, odlecieliśmy. W trakcie rejsu zgasły wszystkie światła i była awaria systemu.

9. Genova – Londyn

Był bardzo silny wiatr, burza i bardzo złe warunki pogodowe, w związku z tym pilot miał problem z posadzeniem maszyny. Kiedy, za drugim razem mu się to udało, nastąpiło ogromne szarpnięcie i huk i wraz z koleżankami (Aissa i Aneta) uderzyłyśmy mocno głowami w siedzenia przed nami.

10. Marrakesh – Madryt & Madryt – Lyon

Dwukrotnie miała miejsce sytuacja, że w momencie kiedy podchodziliśmy do lądowania okazało się, że jest korek w przestrzeni powietrznej i nie dostaliśmy pozwolenia, w związku z tym musimy polatać trochę nad lotniskiem. Jak wiadomo, Ryanair to tanie linie lotnicze i nie może sobie na to pozwolić, bo ma wymierzoną idealnie ilość paliwa na dany odcinek (wiem to od koleżanki stewardessy, która lata w tych liniach) i pilot oznajmił, że nie możemy czekać, bo nie mamy benzyny i musimy lądować jak najszybciej.

11. Warszawa – Lwów

Opóźnienie 2 h. Wsiadamy do autobusu, który miał nad podwieźć pod samolot. Wysiadam, patrzę, a tam śmigłowiec. Nagle otwiera się wejście, na którym umieszczone są 4-5 stopniowe schody (zazwyczaj to są one bardzo wysokie i podstawiane przez obsługę lotniska). Okazało się, że są tam po 2 miejsca z prawej i 2 z lewej i z uwagi na niewielką ilość maszyny musimy oddać bagaże, bo nie ma na nie miejsca. Po wejściu na pokład była przerażona, bo samolot wyglądał jakby pamiętał jeszcze czasy II wojny światowej – wszystko bardzo stare, zniszczone, skóry dziurawe. W trakcie całego rejsu było bardzo głośno i lądowanie było dosyć dziwne.

Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT
 na trasie Warszawa – Lwów

Na koniec chciałabym dodać, że ten wpis na ma na celu nikogo przestraszyć ani zniechęcić do latania. Jak widać, przeżyłam. Pamiętajcie, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu, obsługiwany przez wykwalifikowane osoby, które są przygotowane do zapobiegania wszelkim sytuacjom zagrażającym życiu ludzkiemu. Katastrofy lotniczne zdarzają się dosłownie kilka w roku, a wypadki samochodowe codziennie.. 

Komentarze:

  • 21 czerwca 2018

    Ja zwykle latałam na krótkich dystansach, max 3h i najgorsze co mnie spotkało to turbulencje.Nigdy nie miałam takich przygód jak Ty 🙂 Ale historia ze światłami samolotu aby pocieszyć koleżankę mnie urzekła 🙂

    Odpowiedz...
  • 21 czerwca 2018

    Dzięki za komentarz! Tak naprawdę to to wszystko miało miejsce na krótkich dystansach i w 90% w Europie. Moim zdaniem te długodystansowe rejsy są dużo przyjemniejsze i do tej pory nic złego nie miało miejsca. Pozdrawiam 😊

    Odpowiedz...
  • 17 września 2018

    Co do podróży do Lwowa PLL miałem podobną sytuację związaną z samolotem i całym lotem. 🙂 Pozdrawiam ! 😀

    Odpowiedz...
  • Ola

    13 listopada 2019

    Ja od dziecka uwielbiałam latać, swój pierwszy lot odbyłam w wieku 7 lat do Chicago (od razu z grubej rury :D) i byłam zachwycona. Traumę przeżyłam dopiero w 2013 roku i od tamtej pory zaczęłam bać się latać. W Boliwii samolot startował w trakcie okropnej pogody. Wiało i lało straszliwie i kiedy zaczął się wznosić nagle opadł gwałtownie i zaczęło nim trząść na wszystkie strony. Byłam wtedy prawie pewna, że zginiemy. Od tamtej pory mam takiego stresa przy lataniu, że potrafiłam nie zmrużyć oka przez 30h podczas trwania całych podróży (dopiero podróż do Tajlandii tak mnie wymęczyła, że zaczęłam zasypiać w trakcie lotu), a przy najlżejszych turbulencjach robi mi się niedobrze (myślę, że stres i choroba lokomocyjna to niezłe combo) i podczas doby w podróży potrafię praktycznie nic nie jeść, przez co też jest mi niedobrze z głodu. Ostatnio doszłam do wniosku, że chyba czas zaopatrzyć się w jakieś uspokajacze, bo ile można się męczyć podczas podróży.
    A lądowania na Maderze też nie wspominam najlepiej xD To krążenie wokół lotniska, a potem gwałtowne hamowanie mnie wykończyły.

    Odpowiedz...
  • DASH

    16 maja 2020

    Droga Cebulo,
    Od jakiegoś czasu obserwuje Twoje podróże i ogólnie jestem pod ogromnym wrażeniem. Brawo za odwagę!
    Co do ostatniego wpisu (WAW-LWO) samolot to „nie aż tak stary” bo około 10cio letni De Havilland Canada Bombardier Dash 8-400. Samolot o napędzie turbośmigłowym. Na krótkich odcinkach niezastąpiony. Jest szybki, mniej pali niż odrzutowe i jest też bardziej zwrotny niż one. Rzeczywiście jest glosniejszy, ale w swojej kategorii uchodzi za „Queen of silent”. Dysponuje dodatkowym bagaznikiem, który rekompensuje mała ilość miejsca na półkach w samolocie. Zresztą bagaże, które „się nie mieszczą” są wyładowywane zaraz po wyładowania i gotowe do odebrania przed wejściem do busa😉 A zniszczone obicia foteli? No cóż… Jak takie maleństwo (zabiera max 78 osób + załogę) codziennie robi nawet 15 rejsów, to trochę ciężko jest by był w idealnym stanie jak większe maszyny. A z tego co wiem teraz wszystkie są po liftingu 😉

    Odpowiedz...
  • fbi

    23 lipca 2020

    Raz w życiu leciałam samolotem z okazji 18. urodzin z Waw do Wrocławia. Tak marzyłam o turbulencjach, jakiś akcjach w samolocie jak z filmów i nic. Jedyny zawał jaki przeżyłam w drodze powrotnej, kiedy moja ciocia umierała ze śmiechu, a mnie prawie wzięli na osobistą. Jak się później okazało miałam na rękach zakazany w samolotach środek „wybuchowy” – 2 h wcześniej używałam turbo nawilżającego kremu do rąk, o ile pamiętam z gliceryną.

    Odpowiedz...

napisz komentarz