Wiele osób mówi, że jedno nie idzie w parze z drugim. Oczywiście, najlepiej dzielić z partnerem tą samą pasję, ale mój nie jest aż takim fanem podróżowania, żeby jeździć gdzieś minimum raz w miesiącu. No nic. Nie można mieć w życiu wszystkiego.
Od 10 lat jestem w związku z tym samym partnerem. W tym samym czasie po I roku studiów wyjechałam na 6 tyg kurs językowy do Werony organizowany i w dużej mierze finansowany przez Włoski Instytut Kultury w Warszawie (studiowałam filologię włoską na UW i Instytut miał porozumienie z Uniwerkiem), rok później przeprowadziłam się do płn Italii na roczną wymianę studencką. Wróciłam i rok później byłam już na 2 miesięczny road tripie po USA. Dwa lata później przeprowadziłam się do Portugalii, gdzie studiowałam przez rok drugi kierunek (handel międzynarodowy), z Lizbony wróciłam do Polski na 6 dni i następnie wyjechałam na prawie 3 miesiące do Azji. Pewnego dnia obudziłam się w Kambodży i stwierdziłam, że jeszcze mi mało i chcę czegoś więcej od życia – nauczyć się hiszpańskiego i mieszkać w Hiszpanii! I tak 3 tygodnie po powrocie przeprowadziłam się do Barcelony, gdzie pracowałam w handlu międzynarodowym.
A mój (już!) narzeczony od 10 lat mnie wspiera! Nigdy mnie nie ograniczał. Pozwalał mi na realizowanie moich marzeń. Wiele osób od zawsze to krytykowało i negowało, ale ja już przestałam się przejmować opinią innych. Robię swoje. Związek to partnerstwo i wzajemne zaufanie. A mój partner cieszy się, że miałam taką możliwość i dzięki temu znam kilka języków obcych, mam wielu znajomych za granicą i jestem otwarta na świat, realizuję się i spełniam marzenia. On naprawdę jest z tego dumny.
Realizujcie się, spełniajcie swoje marzenia, nie dajcie sobie wmówić, że jest już za późno.
Dla mnie kiedyś było nie do wyobrażenia, że ja kiedykolwiek polecę do USA czy do Azji. Oglądałam zdjęcia innych ludzi, przeglądałam Internet i to wszystko wydawało mi się nieosiągalne. Już sam Londyn solo to było dla mnie wielkie WOW, ale jakiś Nowy Jork, Bangkok. Bez szans. Nie pojadę tam. Ograniczenia są w naszej głowie.
Ja dwa dni po ostatniej maturze poszłam do pracy i pracowałam 6 dni w tygodniu od 9 do 19. To były najdłuższe wakacje życia (od połowy maja do października, bo wtedy zaczyna się rok akademicki) i wszyscy znajomi pukali się w głowę, że pracuję w jakimś sklepie (to był lumpeks na bazarku w Piasecznie!!!!) z ciuchami zamiast wyjeżdzać z nimi na Mazury na działki. W wakacje wyjeżdzałam do Włoch pracować jako tłumacz po 10-12 h dziennie. Ciężka praca popłaca. Ogromną determinacją sami możecie osiągnąć wiele.
A teraz jest tyle możliwości – Erasmus, Erasmus mundus, staże za granicą, stypendia (nie tylko w Europie! Ja niestety dowiedziałam się o tym za późno.), granty z UE, wolontariaty i wiele innych.
Brak funduszy nie jest problemem w dzisiejszych czasach. Wystarczy dobrze poszperać w Internetach, nie bać się i mieć pomysł na siebie.
Powodzenia na waszej podróżniczej drodze dziewczyny i chłopaki oraz nieograniczających was partnerów. Jak słyszę po raz kolejny „puścił Cię?” lub „mój by mi nie pozwolił” to… nie będę kończyć, żeby nie używać niecenzuralnych słów. Związek to partnerstwo, a nie więzienie!! Puścić to się możesz co najwyżej sama hehe (taki żarcik).
A my za pół roku bierzemy ślub, przeprowadzamy się do NZ lub Australii i potem planujemy podróż dookoła świata. Namówiłam dziada heh huhu.
Oczywiście, już mieszkamy razem w Polsce i ja na tak długo nie wyjeżdzam (teraz max 2-2.5 tyg), ale jak poznaje się miłość swojego życia w wieku 17 lat, ale ma się też inne marzenia i cele w życiu, to trzeba iść na takie kompromisy.
Załączam kilka zdjęć z naszych podróży, bo to nie jest tak, że my razem nie podróżujemy. Wyjeżdzamy 2-4 razy w roku, ale ja mam większe potrzeby.
Warto pamiętać, że związek powinien opierać się przede wszystkim na przyjaźni, zaufaniu i partnerstwie. Bez tego ciężko budować coś poważnego, na dłużej.
4 Responses
Kochana, ja też mam taką relację z moim chłopakiem. Poznaliśmy się też kiedy miałam 17 lat i od tamtej pory (już 5 lat) jesteśmy razem. Dużo podróżujemy wspólnie, ale mnie ciąga po świecie trochę bardziej niż jego. Wiem, że za mną tęskni, kiedy zostaje w domu, ale nigdy nie pytałam o zgodę na wyjazd, ewentualnie o jego zdanie. Nie wyobrażam sobie żeby „mój mnie tak nie puścił”. Myślę, że to jest właśnie oznaka miłości – gdy kochasz drugą osobę, chcesz dla niej jak najlepiej i chcesz by była szczęśliwa bez względu na swoje egoistyczne potrzeby.
Ja mam tak samo, nie pytam 'czy mogę jechać’, tylko ozmajmiam, że jadę i pytam czy jedzie razem ze mną? Jak nie to jadę sama i koniec 😀
Myślę, że nie ma jednej recepty na związek, bo rodzajów miłości jest tyle, ile ludzi na Świecie:) mój związek zaczął się z kolei od podróżowania, bo on w Budapeszcie, a ja z Wrocławia. I też nam dużo osób nie dawało szansy, bo co to za pomysł związek na tak dużą odległość..:) a my w międzyczasie robiliśmy setki kilometrów to w jedną to w drugą stronę, a teraz mieszkamy razem w Rotterdamie:)